piątek, 27 czerwca 2014

Pochłaniacz KATARZYNA BONDA


       
       Jak bardzo niecierpliwie oczekiwałam premiery nowej książki Katarzyny Bondy, wiem tylko ja. Autorkę i jej powieści polubiłam rok temu za sprawą „Florystki”. Wtedy też, w moim własnym rankingu pisarzy, Bonda zajęła pierwsze miejsce. Za sprawą „Pochłaniacza” obroniła pozycję bez najmniejszego problemu. Powieść wchłonęła mnie bez reszty, choć warunki, w jakich ją czytałam były bardzo trudne – pobyt z dzieckiem w szpitalu.
      Sasza Załuska przerywa studia doktoranckie na Uniwersytecie Huddersfield i wraca wraz z córką do Polski. Za sprawą telefonu od Pawła Bławickiego rozpoczyna pracę nad profilem autora pogróżek, których ofiarą jest dzwoniący. Okazuje się, że autorem telefonu wcale nie jest Bławicki, a ten, który miał być przestępcą jest ofiarą. Załuska coraz bardziej angażuje się w sprawę, która swoje początki ma w 1993 roku, kiedy to porachunki mafijne i skorumpowani policjanci byli codziennością. W ten brutalny świat wkroczyło kilkoro młodych ludzi, z których dwoje ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Jak się okazuje sprawa morderstwa oraz niewyjaśnione zbrodnie sprzed 20 lat w tajemniczy sposób się łączą. Sasza Załuska, we współpracy z policją i dawnymi kolegami będzie starała się dowieść co lub kto jest spoiwem, stoi za dawnymi i obecnymi wydarzeniami.
      Jako pierwsza, Katarzyna Bonda opisała pracę profilera w literaturze polskiej za sprawą książek o Hubercie Meyerze. Teraz przyszedł czas na kobiece wydanie psychologa policyjnego. Jaka jest Sasza? Poturbowana przez życie, walcząca nieustannie ze swoimi słabościami, bardzo oddana swojej pracy, ale i bardzo opiekuńcza względem córki. Postać ciekawa i tajemnicza, powoli ukazująca nam swoje oblicze, której walka samej ze sobą zrobiła na mnie silne wrażenie.
      A jaki jest „Pochłaniacz”? To książka dużego kalibru, nie tylko pod względem objętościowym. Powieści Katarzyny Bondy są zawsze dopracowane do ostatniego zdania i tu również ma to miejsce. Z każdego rozdziału wyłania się ciężka praca, jaką autorka wkłada w opracowanie merytoryczne opowieści. Świadomość, że niektóre postaci mają swoje pierwowzory w rzeczywistości podnosi niesamowicie wartość książki. To właśnie dzięki pani Kasi mamy wstęp do świata mafii, z bliska obserwujemy mechanizmy działające wewnątrz.
      Dzięki Bondzie miałam okazję szczegółowo zapoznać się z metodą badań zapachu, jaką jest osmologia. Ale nie tylko, bo pisarka zadbała również o przedstawienie zdania na jej temat samych policjantów, które porównywane jest przez nich do jasnowidzenia. Między innymi za sprawą dbałości o szczegóły, Katarzyna Bonda została mianowana królową polskiego kryminału przez Zygmunta Miłoszewskiego.
     To książka, o której nie zapomina się tuż po zakończeniu czytania, to książka, która wciąga czytelnika bez reszty, wymaga skupienia, bo mnogość wątków może powodować niezrozumienie, ale odwdzięcza się nietuzinkową fabułą.


"Pochłaniacz" Katarzyna Bonda, Wydawnictwo Muza, Warszawa, 2014 


 

czwartek, 26 czerwca 2014

Dwie głowy anioła HANNA CYGLER




      Druga część opowieści o Julii Cassini i Aleksie Orlicz-Druckim. Bohaterowie „Głowy anioła” są już małżeństwem z dwójką dzieci, jednak po szczęściu, jakie zagościło u nich wraz z końcem poprzedniej książki właściwie nie ma śladu. Julia zajmuje się przede wszystkim pracą w biurze architektonicznym w Chicago oraz jego filii w Londynie i Warszawie oraz wydawaniu poleceń przez telefon dotyczących dzieci. Aleks, jak zwykle zbuntowany, niewiedzący czego właściwie oczekuje od życia, zajęty dziećmi i coraz bardziej nieszczęśliwy. Tych dwoje oddala się od siebie z każdym dniem.
      Czy to małżeństwo ma szansę przetrwać? Na oboje czyhają pokusy, czy to w postaci starej miłości, czy nowego wspólnika. W jaki sposób Julia i Alek będą walczyć o swoją rodzinę? Czy oszalały z zazdrości mąż nie popełni żadnego błędu? Bardzo dużo dylematów i rozterek zafundowała Hanna Cygler swoim bohaterom. W to wszystko włączona zostaje tajemnicza roślina Herbaria oraz równie tajemniczy biznesmeni. Ale to nie koniec. Również drugoplanowi bohaterowie z pierwszej części pojawiają się, by rozwikłać zagadki m. in. swojego pochodzenia.
      I znów mamy okazję podziwiać wielowątkowość, z jakiej słynie Hanna Cygler. Sztukę łączenia tak dużej ilości wydarzeń i ludzi w spójną całość opanowała do perfekcji i niezmiennie mnie zachwyca. Jest to zdecydowanie literatura kobieca, ale nie tylko zwolenniczki powieści romantycznych znajdą tu coś dla siebie. Również fanki lekkich kryminałów nie będą zawiedzione.
     Jednak obie części różni od siebie moje wrażenie dotyczące odbioru głównej bohaterki. O ile w pierwszej Julia była postacią ciekawą, z zagmatwanymi sprawami serowymi i wzbudzającą moje autentyczne współczucie, o tyle w drugiej zwyczajnie mnie drażniła. Jej postawa jest wyłącznie roszczeniowa, jej stosunek do męża władczy i nieznoszący sprzeciwu. Zachowuje się jak usłużna księżna, której zachcianki powinny być spełniane bez mrugnięcia okiem. Pozostawia małe dzieci pod opieką Alka, gdyż na pierwszym miejscu jest praca. Jej postać przez całą książkę wzbudzała moją szczerą niechęć, ale myślę, że tu również należą się autorce brawa, bo rzadko w literaturze kobiecej to właśnie kobieta jest czarnym charakterem. To również pokazuje, jak ciekawą i nieszablonową pisarką jest Hanna Cygler. 


"Dwie głowy anioła" Hanna Cygler, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań, 2014 


 

środa, 25 czerwca 2014

Dom złudzeń. Iga IWONA J. WALCZAK

                        RECENZJA PRZEDPREMIEROWA




       Przepiękna okładka, jak zwykle w Wydawnictwie Replika, obrazuje letni spokój i rozmarzenie, ale jak bardzo to było złudne wrażenie, przekonałam się zagłębiając coraz bardziej w niełatwą i burzliwą historię Igi.
       Iga jest osobą bardzo bogatą, mąż regularnie podsuwa jej zwitki banknotów, które ona z zapałem wydaje na ubrania, wycieczki, wystawne życie. Jest zmanierowana, znudzona, pozbawiona pokory. Pomimo ogromu wolnego czasu, kilkuletnim synkiem zajmuje się opiekunka i dalsza rodzina. Dla Igi ważniejsze jest SPA, bankiet czy wieczór w teatrze. I nagle w tę luksusową sielankę wkrada się widmo bankructwa. Zupełnie bezpardonowo kładzie się na całym życiu Igi i zbiera swoje żniwo. Jak wiadomo nieszczęścia chodzą parami - mąż Igi, Leszek, świadomy ich sytuacji finansowej, wcale nie ma zamiaru ratować rodzinnej fortuny, za to skutecznie chroni się w ramionach kochanki i unika odpowiedzialności. W żywiołowej Idze budzi to nieopisaną wściekłość i wolę do walki o to, co jeszcze zostało z majątku. Siłą napędową, prowadzącą przez całe życie bohaterki był dziadek, Florian Leśniewski, który nauczył ją miłości do ziemi i bycia silną, co w chwili obecnej jest jej prawdziwym remedium.
       Iwona Walczak wykreowała bohaterkę, której różnorodność zachowań powoduje u czytelnika złość, politowanie, niezrozumienie dla infantylności dorosłej kobiety i matki czy dla jej skrajnej nieodpowiedzialności, jaką niewątpliwie charakteryzuje się Iga, ale przez to ta bohaterka jest postacią bardzo intrygującą. Pod wpływem wydarzeń, które są jej udziałem, następuje widoczna zmiana w zachowaniu i podejściu do życia kobiety. Ale nie od razu uda się polubić Igę. Pisarka bez skrępowania przedstawia chwiejność emocjonalną, słabości, jakie każdy z nas ma, choć może nie zawsze zdaje sobie z nich sprawę, wielką, czasem niszczącą potrzebę bycia kochanym i zauważanym.
       Książka pisana dwutorowo, ukazuje również dzieciństwo Igi i podwaliny, na jakich kształtował się jej charakter. To przekaz dla nas, jak bardzo ważne jest prawidłowe kształtowanie młodego człowieka i jak ogromny, my rodzice, mamy wpływ na przyszłość naszych dzieci. Tylko mocne oparcie w bliskich, twarde stąpanie po ziemi oraz pokora i szacunek mają szansę na długotrwałe powodzenie. Ta książka to czasami okrutna lekcja ukorzenia się i przyznania do własnych niepowodzeń i niedoskonałości oraz pokazanie czytelnikowi, jak bardzo ryzykowne jest życie złudzeniami.

   
"Dom złudzeń. Iga" Iwona J. Walczak, Wydawnictwo Replika, Zakrzewo, 16 lipca 2014



poniedziałek, 23 czerwca 2014

Anioły jedzą trzy razy dziennie GRAŻYNA JAGIELSKA




      Grażyna i Wojciech Jagielscy przetrwali 53 wojny. To musiało wycisnąć na nich piętno.

      Jagielscy są ze sobą ponad 27 lat, przez 20 Wojciech Jagielski był korespondentem wojennym. Grażyna, dziennikarka, początkowo poświęciła się macierzyństwu. Pomimo potwornego lęku o ukochanego męża, godziła się na jego wyjazdy; on nie wyobrażał sobie rzetelnego pisania o jakimś kraju nie będąc jednocześnie w nim w trakcie trawiących tam zamieszek. Żyła pracą męża, żyła jego życiem zapominając o sobie, opierając podstawy swojego istnienia na nim. Długotrwały stres i strach spowodował u Grażyny stany lękowe, z którymi sama nie była sobie w stanie poradzić. Trafiła do szpitala psychiatrycznego na oddział leczenia stresu bojowego. „Anioły jedzą trzy razy dziennie. 147 dni w psychiatryku” to zapis relacji z terapii, historie współtowarzyszy, opis życia, jakie toczy się w szpitalu.
      Ale myli się ten, kto sądzi, że Jagielska skupiła się w książce na sobie i swojej chorobie. O niej samej jest bardzo niewiele, z premedytacją pozostaje w cieniu, aby oddać pierwszeństwo weteranom wojennym z Afganistanu i Iraku oraz cywilom, którzy również przebywają na oddziale. Przejmujące historie mężczyzn, którym nie dają spokoju obrazy z przeszłości, którzy nie potrafią dostosować się do rzeczywistości, choć ją przecież doskonale znali sprzed wyjazdu na misje pokojowe. Czytelnik zostaje świadkiem ich prób powrotu do normalnego życia, do życia wśród ludzi bez ciągłego oglądania się za siebie, bez wzmożonej czujności na każdym kroku. Walczą z irracjonalnym strachem, z niekontrolowanymi wybuchami agresji, również w stosunku do najbliższych, walczą o swoje nowe, zdrowe istnienie. Wśród cywili autorka skupia swoją uwagę między innymi na młodej kobiecie, która osiągnęła sukces zawodowy przypłacając go autoagresją, osamotnionej starszej pani Stasi, której niestety specjaliści nie byli w stanie pomóc. Jej postać jest przekazem dla czytelnika, że nie zawsze medycyna czy terapia są skuteczne. Długotrwała samotność wytworzyła u niej mechanizmy obronne. Kobieta wypiera ze swej świadomości wszystkie negatywne emocje, stworzyła pancerz ochronny, przez który nikt nie dał rady się przebić.
      Ogrom zrozumienia, jaki Jagielska posiada dla wszystkich bohaterów powoduje, że są oni bardzo blisko czytelnika. Nie ma muru otaczającego szpital psychiatryczny, nie ma zamknięcia, są tylko ludzkie dramaty i słabości, ludzkie cierpienie i nieustanna walka o siebie. To poruszający reportaż o próbie ujarzmienia wroga, jakim jest okaleczona ludzka psychika. 


Artykuł opublikowany na http://dlalejdis.pl/artykuly/anioly_jedza_trzy_razy_dziennie_147_dni_w_psychiatryku_recenzja
 
"Anioły jedzą trzy razy dziennie. 147 dni w psychiatryku" Grażyna Jagielska, Kraków, Wydawnictwo Znak, 2014


 

niedziela, 22 czerwca 2014

Dom złudzeń. Iga. PREMIERA 16 LIPCA 2014







    Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Replika, Książką po łapkach ma możliwość po raz trzeci przeczytać przedpremierowo książkę. Tym razem to "Dom złudzeń. Iga" Iwony J. Walczak. Zdradzę, że już czytam i jestem szczerze zainteresowana, jak dalej potoczy się życie tytułowej Igi. Recenzja niebawem.

Opis wydawcy:

Powieść o sile ducha, jaką dają zasady i odpowiedzialność, nie tylko za siebie.
Iga, poprzez kolejne zamążpójście, wchodzi w posiadanie olbrzymiego majątku. Nie musi pracować, firmą zarządza mąż, a nad maleńkim synkiem czuwa sztab opiekunek i rodzina. Kobieta może zająć się poszukiwaniem substytutów szczęścia w postaci zabiegów w SPA, spotkań z koleżankami w drogich knajpkach oraz nabywaniem ekskluzywnych ubrań. Kilka razy w roku wyjeżdża na wakacje do dalekich miejsc.
Ale nie zawsze tak było… I nie zawsze tak będzie. Nad firmą wisi widmo bankructwa. Iga musi podjąć walkę o zachowanie części majątku i uratowanie kilkudziesięciu hektarów rodzinnej ziemi, w tym pełnego wspomnień z dzieciństwa domu złudzeń.
Ratując rodzinną schedę, Iga pobiera lekcję skromności. Nie jest już zapatrzona w siebie, a bolesne doświadczenia są dla niej etapem na drodze do budowania szczęścia.



piątek, 20 czerwca 2014

Kurhanek Maryli EWA BAUER

 


           Znęcanie psychiczne nad partnerem jest tak samo niszczące, jak przemoc fizyczna, a miłość budowana na szantażu emocjonalnym nie może skończyć się dobrze. W najnowszej powieści Ewa Bauer przedstawia historię Marty i Piotra. Ona – sierota, wychowywana przez babcię na wsi, pracująca jako luksusowa prostytutka, on – młody, dobrze zapowiadający się kardiolog, z zamożnej rodziny. Mezalians społeczny, jakim jest związek tych dwojga początkowo wydaje się być wymarzoną bajką dla Marty. Dobroć męża, jego opiekuńczość oraz umiłowanie dla ciepła domowego ogniska rozczulają kobietę. Stara się za wszelką cenę sprostać jakże prostym wymaganiom Piotra. Zaślepiona uczuciem traci czujność, nie zauważa sygnałów, które płyną z jego zachowania.
          Obelgi, poniżanie, psychiczne dewastowanie wartości to codzienność Marty. Piotr bardzo skutecznie odsunął żonę od jedynej rodziny, jaką była babcia kobiety, nawiązywane znajomości nie mają szansy na przetrwanie. Od Marty wymaga bezwzględnego posłuszeństwa oraz całkowitego oddania się rodzinie. Każda niesubordynacja jest dotkliwie karana. Ten zamknięty świat zaczyna powoli bohaterce przeszkadzać, najbardziej uwiera jednak brak kontaktu ze starzejącą się babcią. Rozżalenie i wewnętrzny sprzeciw oraz tęsknota za rodziną powoli otwierają kobiecie oczy na rzeczywistość, w jakiej zamknął ją mąż.
         W całym tym bagnie, w jakim tkwi Marta, ratunkiem okazuje się znienawidzone kiedyś miejsce, z którego pochodzi oraz wspomnienie o dzieciństwie, które pomimo tragedii, było bardzo szczęśliwe i radosne. Historie, które wspomina kobieta równoważą ogrom cierpienia, jaki jest jej udziałem w chwili obecnej. Są terapią w oswojeniu z panującą wokół niej nienawiścią i samotnością.
          Ewa Bauer po raz kolejny dała się poznać jako autorka prozy „trudnej”. Jej postaci znowu są nacechowane realizmem, a opowiadana historia budzi prawdziwą burzę emocjonalną u czytelnika. Zaletą, jaką niewątpliwie posiada pani Ewa jako pisarka to brak sztampowości. Nie powiela schematów, potrafi zaskoczyć, mimo iż czytelnik sądzi, że wie, jaki historia będzie miała koniec. I co dla mnie bardzo ważne, jako miłośniczki książek nazwijmy to na mój użytek „skomplikowanych”, autorka wykazuje się znajomością psychiki, zna mechanizmy jakie rządzą w związkach opartych na przemocy psychicznej. To istotne, aby powieść nie stała się w swej tematyce groteskowa. Drogi czytelniku tego bloga, apel: jeśli jeszcze nie poznałeś twórczości Ewy Bauer koniecznie nadrób zaległości, tym bardziej, że pisarka jest z książki na książkę coraz lepsza. 


"Kurhanek Maryli" Ewa Bauer, Wydawnictwo Szara Godzina, Katowice, 2014


 

niedziela, 1 czerwca 2014

Uczta dla mnie na Dzień Dziecka ;)

     Skończyłam właśnie dwie książki, należące do tych "trudnych". Już niedługo recenzje "Anioły jedzą trzy razy dziennie" Grażyny Jagielskiej oraz "Kurhanek Maryli" Ewy Bauer. 
     A dziś rozpoczynam moją kolejną przygodę czytelniczą z Kasią Bondą. Tym razem "Pochłaniacz". Ponieważ książki Kasi ukochałam sobie już jakiś czas temu, to i tym razem mam nadzieję na prawdziwą ucztę literacką. Oczywiście wrażenia opiszę. 
     A wszystkim dzieciom, tym małym i tym dużym, w tym moim własnym, Oliwii i Matyldzie, oraz moim psim dzieciom, Leonowi i Kaczorowi, przesyłam buziaki i życzę samych słonecznych dni.